Już od dwóch tygodni pracuję jako
wychowawca. Ale dopiero dziś poczułam, jaka to odpowiedzialność. Dziś musiałam
zagłosować czy przyjmujemy do domu kolejnych dwóch chłopaków. Nastoletnie rodzeństwo.
Spotkanie w biurze
dyrektora. Trzech psychologów, w tym
jeden z tutejszego MOPS-u, grupa wychowawców, chłopcy, dyrektor… I półtora
godziny pełnego skupienia, żeby zrozumieć, o czym mowa. Żeby usłyszeć tych, co
siedzą przy oknie, bo hałas ulicy skutecznie utrudnia przetwarzanie
dochodzących informacji. Przy takich długich przemówieniach zwykle wyłączam się
po chwili. Za dużo informacji naraz, mój mózg nie jest w stanie ich przetworzyć.
Muszę dobrze poznać sytuację.
Wyobrazić sobie chłopców w naszym domu, ich warunki życia, ich resocjalizację u
nas. To nie jest kwestia dania lub nie dania im szansy. To troska o pozostałych
80 wychowanków.
Bardzo przeżywam to spotkanie. To dla mnie kolejna lekcja,
jak być wychowawcą. Następna będzie, gdy
chłopcy zamieszkają z nami.
Przyjęliśmy ich.