czwartek, 9 października 2014

Co ja tutaj robię?



Lubię dzieci, bo są do bólu szczere i mówią to, co myślą. Peruwiańskie nastolatki podobnie.

- Asiu, nie umiesz grać w siatkówkę, prawda? Ale próbujesz – usłyszałam dziś od 13 – letniego Paco po dwugodzinnej grze na śmierć i życie. A wydawało mi się, że to jedyny sport, w którym jestem dobra. Przecież w minionym tygodniu grałam więcej niż przez ostatnie dziesięć lat!

- Źle mówisz po hiszpańsku, masz złą wymowę – powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy kolejny łobuz. Wzruszyłam ramionami: daj mi czas, nie wszystko od razu. Ale pomyślałam: za rok zobaczymy.

- Nie wiesz jak się tańczy salsę - dorzucił  Rio, gdy nieudolnie liczyłam kroki.

- Dlaczego chodzisz codziennie do kościoła? Jesteś szalona? – nie zdążyłam odpowiedzieć, bo Andres zniknął jeszcze szybciej niż się pojawił.

- Po co przyjechałaś do Peru, w Polsce nie ma potrzebujących ludzi? Co tu będziesz robiła? – ze zdziwieniem pytały dzieci ze szkoły, do której chodzą nasi chłopcy.

No właśnie, co ja tutaj robię? Nie mam żadnych potrzebnych talentów, żeby chłopakom zaimponować. Nie rozumiem połowy oficjalnego języka, nie wspominając o tutejszym żargonie. Nie znam się na sporcie, muzyce młodzieżowej, nowinkach technologicznych. Jestem. Daję najcenniejsze, co mam: czas.